Monday, January 19, 2009

Ziemia Niczyja


Swiezo wykapany, gladko ogolony i (jak mi sie zdawalo) dobrze wyekwipowany wyruszylem o godz. 6 rano dn. 8go stycznia autokarem na polnocny-wschod Ugandy...

Podroz jak podroz. Gdyby nie te drogi, nie ten autokar, nie ci ludzie, nie to slonce, nie ten krajobraz, nie to wszystko. Ale nie zglebiajmy szczegolow. Grunt to start - meta musi przyjsc predzej czy pozniej, w tej czy innej postaci.

Pustka, echo. Wzdycham do prozni. Pies z kulawa noga nie odpowie. Dlaczego? Bo po pierwsze nie ma tu - o dziwo - zadnych psow, po drugie, bo to dopiero obrzeza miasta-stolicy. Asfaltowa jak z bicza trzasnal. Pieszych wzdluz niej malo bo pali w stopy i zostawia slady. Wiec posuwam dalej ospalym dwusladem nieswiadomy co mnie czeka za pare godzin. W sluchawkach moja nieodlaczna i zawsze niezawodna greka - Dalaras, Alexiou, Fragoulis - przypominaja, ze niegdys w oddalonej o tysiace kilometrow Europie...byl sobie Sokrates, Herodot, i dzielny Leonidas. I kwitla sobie C y w i l i z a c j a .

Mbale. Przystanek posrodku miejskiego targu. Widok zza okna nie napawa optymizmem. Zolnierze UPDF w pelnym rynsztunku pakuja sie do swierzego i przestrzennego autokaru. May I sit here? No. Sorry Boss. Yeah, I bet you are. Swietnie. Zapowiada sie powtorka jednego z moich bardziej pamietnych lotow Seattle-Frankfurt, kiedy to scisniety miedzy spasionym, spoconym Grekiem a marudna emerytka, w pozycji natalnej usilnie odliczalem mile do ladowania.

Dzis zamiast Greka i emerytki dostepuje zaszczytu blisko 12-godzinnej podrozy w towarzystwie nadzwyczaj gadatliwego Ugandyjczyka z Nakapiripirit i stacjonujacego od ponad trzech lat w Karamodzy zolnierza UPDF. Korzystam z okazji i prosze o tzw. security briefing; Od mw. dwoch lat nie mielismy powazniejszych starc i zbrojnych napadow na busy. Kiedys zdarzaly sie z regularna czestotliwoscia. Podrozujacych mordowano a busy konfiskowano na wlasny uzytek. Od kiedy rzad wydal rozkaz rozmieszczenia lotnych patroli w 5-km odleglosci od siebie i zaincjowal program rozbrojenia, ilosc napadow zdecydowanie zmalala.


to be continued asap...after a momantary laps of reason

No comments: